Trochę ciężko pisać o słonecznym urlopie, który właśnie się skończył, a za oknem leje i wieje, a nawet mrozi… Ale nasza Generałowa sprężyła się i napisała kilka słów o rozpustnej, gorącej Italii. Poczytajcie, co się tam wyprawiało!
Już na półmaratonie w Warszawie jedną nogą byliśmy na urlopie. Potrzebowałam odpoczynku. W piątek ostatni trening na zakręcie – lekko nie było… a potem zrobiłam życiówkę w pakowaniu walizek! O 4:00 wystartowaliśmy, wyluzowani, byle do przodu. Temperatura rosła, a widoki z każdym tunelem piękniejsze.
Dotarliśmy na miejsce, walizki do środka i nad morze! Piasek, woda, muszelki i co z tego, że zachód słońca nie nad wodą. Ważne, że zaczynamy urlop! Plan treningowy przyklejony na drzwiach, makaron kupiony, wino też, dam radę!
7:00 pobudka – tylko nienormalni wstają o tej godzinie na urlopie. Biegniemy… Jest dobrze! Nogi się kręcą, głowa odpoczywa, hamujemy piętą, bo adrenalina pcha do przodu. Włosi wyluzowani w kawiarniach, zapach kawy i papierosów, budzi się dzień. Na trzecim kilometrze czar prysł, kiedy z bucików pot zaczął się wylewać! I tak dwa tygodnie… 6:45 pobudka, bieganie, prysznic, śniadanie, joga, basen lub plaża (zawsze z ręcznikiem Izerski Weekend Biegowy), obiad – makaron, leżakowanie, wino i luz…
Po tygodniu dojechała Natalia z Danielem i co wieczór skutecznie ogrywali Generała – ja nie wiem , że on jeszcze nie zrozumiał – chciał mieć szczęście w kartach i w miłości??!! Oczywiście wynudził się ten mój Generał jak cholera i kompletnie nie doceniał moich starań w podnoszeniu mu tętna. Starałam się jak mogłam! Chciałam go wyciągnąć na kawę do włoskich kawiarni, na romantyczny spacer po miasteczku, na zakupy w miejscowych sklepikach z chińską obsługą… Nic. Nic chłop nie doceniał!
Dwa tygodnie szybko minęły… Plan treningowy zrealizowany – nie udało się tylko zrobić podbiegów – nie było gdzie! Pizza zjedzona, Wenecja zwiedzona, wszyscy przeżyli! Nie obeszło się oczywiście bez incydentów, ale to historie na plotki przy długich wybieganiach i spotkaniach w saunie. Rodzinnie przygotowana kolacja ze świeżych krewetek, włoskiego sera i sałatki z regionalnych warzyw okazała się zdecydowanie smaczniejsza niż makaron w restauracji za fortunę – w pizzy są bezkonkurencyjni!
Polska powitała nas szokującą temperaturą i zaproszeniem na kawę do przyjaciół, za którymi bardzo się stęskniliśmy. Kawa o 8 rano z ludźmi w piżamach – bezcenne!