Search
Search Menu

BUSZUJĄCY W RZEPAKU

Szybki Joe buszujący w zbożu… ups… buszujący w rzepaku, przesyła nam wrażenia ze startu w wioseczce zagubionej gdzieś na końcu świata pośród pól, lasów i łąk.

Co roku poszukuję jakiegoś nowego biegu. Tym razem trochę przypadkowo padło na Rzepakową Dychę w Gminie Męcinka. Przed zawodami wiele osób mówiło, że trasa trudna, że Himalaje… Ale ja oczywiście lubię wyzwania!

W dniu biegu, jak to bywa w zwyczaju, mocno spóźnieni pojechaliśmy do Męcinki. Ale na miejscu okazało się, że biegu nie ma w Męcince, tylko gdzieś wioskę dalej. Nikt nie mógł precyzyjnie powiedzieć gdzie, więc w te pędy pognaliśmy dalej! Bardziej na czuja znaleźliśmy miejsce zawodów, bo nawet ludzie z tej miejscowości nie wiedzieli o biegu w swojej wiosce. Szok!!!

Szybka rozgrzewka i na start. Tam wiele znajomych twarzy. Ruszamy po świeżo skoszonej trawie i myśl, że mam nieodpowiednie buty! Ale po około 300 metrach okazało się, że trasa jednak będzie bardziej przyjazna. Moc w nogach i już wiedziałem że będzie dobrze.

Po trzech kilometrach przyszedł czas na Himalaje i tu też biegnie mi się dobrze. 4.5 km podbiegu i wyłapałem młodzież, która wydarła na początku. Niestety góry rządzą się swoimi prawami. Czas na zbieg… Tu trochę gorzej, ale w miarę szybko i już widać metę! Ostatnie metry na świeżo skoszonej trawie, gdzie buty tracą przyczepność. Finiszuję z synem totalnie zmęczony, ale szczęśliwy.

Jak to zwykle bywa na takich biegach wyżera na całego. Zupa, swojska grochówka, pierogi i ciasto. Oczywiście wszystko domowej roboty! I jeszcze słoiczek miodu – cóż więcej do szczęścia potrzeba?

Co do biegu – jestem bardzo zadowolony! Ciężkie treningi przynoszą efekty. Jestem głodny biegania, a Rzepakową dychę polecam! Jeśli czas pozwoli, to w przyszłym roku też się pojawię by pobiegać wśród rzepaku.

PS Jak zwykle muszę podziękować mojej żonie za to, że jest i uwiecznia wszystko na zdjęciach.

Twój komentarz

Pola obowiązkowe *.