Search
Search Menu

BUTY ASFALT DRĄ NA NOCNYM PÓŁMARATONIE

W Reglach nie ma lekko! Pobiegłeś zawody? To teraz siadaj i pisz relację! Każdy chce się dowiedzieć jak było, czy cierpiałeś, co myślałeś, jakie przygody spotkały cię na trasie?
Zmolestowaliśmy zatem Alicję, by przysłała nam wreszcie swoją opowieść z Nocnego Półmaratonu we Wrocławiu.
Perfekcyjna tam się wykopyrtnęła. Karolina machnęła życiówkę. A co działo się u Ali? Czytajcie!

Myślałam, że zapomną, ale nie zapomnieli i się upominają, więc cóż robić… Piszę!
Pojechaliśmy zgodnie z planem – czyli spóźnieni jak zwykle, ale nic tam – już się brat przyzwyczaił, że z obiadem trzeba poczekać. Wciągnęliśmy makaron, kawa z nowego ekspresu i leżakowanie.

W telewizorni lecą pingwiny z Madagaskaru – odcinek świąteczny, śnieg pada, my się łudzimy, Hutasy ślą zdjęcia i sms-y ze swego leżakowania. Król Julian śpiewa: „jadę ulicom, opony asfalt rwą…. pingwiny na zawał umyrą… jedziemy ciut za wolno, trzeba wcisnąć gaz!” – no jak nic hymn naszego biegu, ino trzeba troszkę przerobić tekst – tu propozycji było wiele – cenzura nie puściła!

Dobra, jedziemy na start! W tramwaju ludzi tłum, Natalia sinokoperkowy róż na twarzy – chyba nie wystartuje. Brat luz w gaciach, Daniel zafiksowany na życiówkę, Generał z Tomkiem telepatycznie przekazują plan na 1:25. Dojechaliśmy…. uff… Rozgrzewka, idziemy w boksy startowe, a Generał – dzida w krzaki – i tyle go widziałam.

Biegniemy! Ciasno, duszno, ale lecę jak opętana! Lecę ulicom…. podeszwy asfalt drą… Na jedenastym chyba wena mnie opuściła, albo coś co pchało do przodu. Biegacz wpadł pod nogi, już widziałam twarz w szynach tramwajowych – byle lewą stroną, myślę, grzywka zasłoni. Na szczęście biegacz z refleksem i kilka centymetrów przed ziemią złapał i życie uratował.

13 kilometr. Lecę, bo chcę, nic nie muszę! W domu whisky czeka, piąteczki dzieciom przybijam. Trener mówił: jak będzie ciepło, to nie porywaj się z motyką na księżyc, tylko baw się biegiem – to się bawię, a co jak wolno.

Nagle patrzę… Generał! Co Ty tu pip pip robisz się pytam??!! Mówił, że miał kilka spraw na mieście do pozałatwiania. A tak serio to myślę, że bardzo się stresował biegiem Karoliny Szybkiego Joe i Piotra. Jak skontrolował stan pierwszej dwójki, zatargał Piotra kilka kilometrów, co mu dało też życiówkę i pokornie wrócił do żony, żeby razem na metę z uśmiechem na pysku wpaść!

I tak… Karola, Szybki Joe, Piotr i Daniel z życiówkami – GRATULACJE!!! Brat i Natalia mają najpiękniejsze zdjęcia i radość z biegania. Tomasz uratował honor i przybiegł z czasem 00:01:30. A ja jestem dumna z całej swojej bandy i z siebie też – nie byłam ostatnia i trener dalej treningi pisze. Szkoda, że nie udało nam się pozbierać z resztą harpaganów reglowych – nadrobimy!

Twój komentarz

Pola obowiązkowe *.