Search
Search Menu

DZIENNIK ZARAZY!

Dziennik czasów zarazy dzień… kolejny…

„Od kiedy dżuma zamknęła bramy miasta, żyli tylko w rozłące, odcięci od tego ciepła ludzkiego, które sprawia, że o wszystkim się zapomina”.

„Dżuma” A. Camusa to prawdopodobnie teraz najpopularniejsza książka, po którą sięgają zdesperowane rodziny, aby zabić nudę i się nie rozwieść. W tych trudnych dla biegaczy chwilach, gdy odwoływane są wszystkie starty, zamknięte stadiony i trwa społeczna kwarantanna, przypominamy sobie szczęśliwe chwile spędzone we Wrocławiu podczas 7 edycji Dziesiątki  Wroactiv. To jeden z nielicznych startów, który się odbył. Wydłużony czas powstawania relacji  spowodowany był poszukiwaniem cennych „papierów wartościowych”, ulubionych włoskich makaronów, włoskiej kapusty i chińskiego ryżu.

Poczytajcie relację Ali z tego startu zatytułowaną: „Kobieta zmienną jest, a trener ma zawsze rację”

Tegoroczny Wroactiv tak naprawdę zaczął się w dzień zakończenia poprzedniego. Mimo wiatru i braku wiary w siebie, zrobiłam piękną życiówkę, a na metę wbiegłam z zapasem – standardowe: „mogłam szybciej”. Wiem, wiem co teraz powiecie, ale ja naprawdę mogłam szybciej, tylko nie wierzyłam w siebie. Wtedy obiecałam trenerowi, że za rok tu wrócę i pokażę, na co mnie stać. Szkoda tylko, że trener „na górze róże, na górze róże….”  No wiecie… zapomniał. I miał inny plan. Biegniemy na przetarcie… ciekawe, co przetrzemy???

Tydzień przed startem, spotkanie na stadionie i sprawdzian możliwości. Krystian, jak zwykle: „Nie dam rady, po 3:30 nie dam rady, ja mam ścianę, nie uda się…”,  Ja oczywiście: „Ja nie dam rady??!! Ja??!!”.  No i nie dałam, za to Krystian poleciał nad tartanem po 3:16 .

Sobota…. Dzień Kobiet, niech każdy się dowie, że dziś Dzień Kobiet jest…. Poza Dniem Kobiet jeszcze koronawirus jest i pewnie odwołają bieg. O 22:00 napisałam do organizatora – nie odwołali. Puszczam info dalej. Huta niezadowolona, ja niezdecydowana, Krystian nieobecny. Jedziemy. Słońce świeci, ja na wq…ie, bo nie taki był plan, nie jestem gotowa, Huta zmęczona, Krystian milczący, Generał drwiący. Norma. Miejmy to już za sobą.

Lecimy. Generał z Krystianem tak zapindalali, że nie widziałam ich na żadnej nawrotce, Huta zwiększała odległość ode mnie – dzielna dziewczyna! Ja… dam radę! Przed metą kibice – nasi! Na mecie życiówka, Krystian poniżej 40 minut i Huta z super wynikiem!. Krystian podobno chciał zrezygnować z walki na piątym kilometrze, ale zapomniał z kim biegnie! Tu cenzura nie pozwoliła mi napisać, co mu Generał odpowiedział, ale chyba nie mógł szybciej… chociaż, kto wie?

Podsumowując: mamy super wyniki i cieszmy się z nich, bo nie wiadomo kiedy znowu będziemy mogli się pościgać, w ferworze walki zapomnieliśmy o zdjęciach i korzystamy z tych, co udało się w sieci znaleźć, Krystian zaczął biegać ciągły poniżej 3:30, ja oczywiście mogę szybciej, Huta się relaksuje, ale od razu Wam powiem – ona to dopiero nam jeszcze pokaże!

Krótko mówiąc  wszyscy wrócili zadowoleni, szczególnie Generał, który rewelacyjnie spisał się jako pacemaker. A potem to już tylko autografy, rewelacyjny prysznic i gościnna pizza u Filipa. Wracaliśmy z tarczą. I to by było na tyle, jeśli chodzi o relacje ze startów. Życzymy zdrowia.

PS Generał się pyta, kto następny chce przekroczyć swoją barierę czasową – on chętnie poprowadzi!

Trzymajcie się zdrowo, nie dajcie się wirusom i do zobaczenia!

Nasze wyniki:

Krystian – 00:39:43

Generał – 00:39:47

Aneta – 00:44:57

Ala – 00:48:43

Twój komentarz

Pola obowiązkowe *.