Dziewiąty dzień obozu! Nikt nie mówił, że będzie lekko! Łydki wzywają pomocy!
Generał wstał lewą nogą i burczał od rana na wszystkich. Alutka zamiast na trening udała się pod cieplutką kołderkę. Krzyś wyruszył w samotności na truchtanie w kierunku Świnoujścia, a większość ekipy brykała pod żubrami.
Najpierw pobiegaliśmy licząc na spotkanie z dzikim dzikiem. Potem wziął nas w obroty Generał! Podbiegi, zbiegi, praca rąk, żwawy krok, głowa do góry! Wciąż słyszeliśmy gromkie komendy, które donośnym echem niosły się po lesie. Zadzieraliśmy kolana, staraliśmy się niezwykle, a i tak wyszło jak zawsze. Znów wieczorem obejrzymy film z naszych zmagań i po szczegółowym omówieniu błędów i wypaczeń, będziemy zaśmiewać się do rozpuku! Dziś parcie na szkło miała Karolina i Perfekcyjna. Przed kamerą radośnie kicały, robiły psotne miny i wszystko wskazuje na to, że niezbędna jest konsultacja psychiatryczna!
Wieczorem ruszyliśmy na halę ponownie trenować na płotkach. Koordynacja nie jest naszą mocną stroną, dlatego też było naprawdę wesoło! Najważniejsze, że wszyscy przeżyliśmy, a i płotki są w jednym kawałku!
Jutro część z nas powraca już do domu. Natomiast ci najwytrwalsi będą mieli dłuuuugie wybieganie. Alicję dręczy już myśl o porannej „sraczce cykoraczce”! Trzymajcie kciuki, żeby nie trzeba było wzywać helikoptera z pomocą medyczną. Liczymy, że „trzydziestkę” trachniemy pełni mocy i energii, a wtedy będzie można wracać do domu z satysfakcją dobrze spędzonego czasu i z nadzieją na życiówki w nowym sezonie!