Zasmarkany maraton okiem Perfekcyjnej:
Maraton, maraton… i po maratonie. W sumie to nawet nie ma o czym pisać!
Trenowałam systematycznie, ale niezbyt się przykładałam do długich wybiegań. Wakacyjne lenistwo nad morzem nie sprzyjało trudom maratońskich przygotowań. W dodatku tuż przed zawodami przyplątała się infekcja! Na trasę wyruszyłam wyposażona w całą baterię chusteczek. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, i na ile cherlawy kaszelek pozwoli walczyć z dystansem. No i biegłam sobie, biegłam, chusteczek ubywało, kaszlałam sobie czasem, a kilometry mijały. Taka nuda… Przyspieszyć postanowiłam dopiero po trzydziestym piątym kilometrze, ale tam też czyhały małe, ale chytre i wredne podbiegi. Trochę się trzeba było pomęczyć, żeby utrzymać tempo.
39. kilometr zaskoczył lekkimi prądami na łydkach. Jakby małe błyskawice mi tam szurały. Ups!!! Czy dotrwam do mety??? Już Berlin mnie nauczył, że do samego końca nigdy nic nie wiadomo! Na szczęście się udało! Meta, medal, jest radocha i wielka satysfakcja!
A najtrudniejszy moment??? Kiedy trzeba było kucnąć, zdjąć chip z buta i oddać go wolontariuszom. Łydki ostro protestowały!!!
I okiem Chyżej:
Nie zwiedziłam Warszawy. Zrobiła to za mnie Gabrysia maszerując samodzielnie ze startu na metę.
Nie odwiedziłam żadnej dobrej wegeknajpki, bo chęci na pyszne jedzenie zamieniłam na chęć dobrego biegu.
Nie udało mi się obejść bez regeneracji – w sobotę spałam w dzień jak dziecko.
Nie wiem, czym jest ściana na maratonie – w tym roku jej nie doświadczyłam.
Wiem za to ile czasu, wyrzeczeń, samozaparcia, ambicji, godzin spędzonych na biegowych ścieżkach i na sali ćwicząc potrzeba, żeby doświadczyć euforii biegu po 30km maratonu. Wiem, jak niesamowite jest uczucie, gdzie każdy kolejny km przybliżał mnie do mety, a w oddali zostawali inni biegacze.
Wiem, że nawet po 35km wiatr i pusta przestrzeń przede mną nie są straszne.
Wiem, że można osiągnąć wiele – trzeba tylko „MĄDRZE CHCIEĆ”.
Ja chciałam 😁
I życzę każdemu maratończykowi, żeby właśnie tak się czuł na maratonie. Bo to piękne uczucie jak się frunie…
PS. Zapadł mi jeden tekst z tabliczki motywującej:
kanapa, tv, piwo – 500m; mamusia – 30m. 😂