Search
Search Menu

KOLEJNY ŚWIETNY POMYSŁ CZYLI MAJÓWKA W CZESKIEJ SZWAJCARII

Mam świetny pomysł!!! Kiedy te słowa mówią Reglowiczki w swoich domach, na ich rodziny pada blady strach! Co? Dokąd? Dlaczego? I jak bardzo będziemy się męczyć?! Ale tym razem nie było forsownie, lecz radośnie, przyjemnie i z efektem wow!!! Karolina wymyśliła malutki spacerek. Kilka godzin, ledwo 10-12 kilometrów po Czeskiej Szwajcarii. Wyszło jak zwykle, czyli prawie 20 km, ale za to z dzikim zachwytem w oczach.

Wyruszyliśmy z domu o poranku i po ponad dwóch godzinach byliśmy już niedaleko trójstyku granic Czech, Niemiec i Polski. Tam, pomiędzy wąskimi i krętymi drogami leży kraina wspaniałych krajobrazów, pełna przedziwnych form skalnych: bram, iglic, baszt, pionowych ścian, tarasów i labiryntów. Można w nich dostrzec fantastyczne kształty. Widzieliśmy małpki, delfiny, żółwie i smoki, w zależności od zażywanych przez każdego substancji!

Z miejscowości Mezni Louka wkroczyliśmy do Parku Narodowego Czeska Szwajcaria. To najmłodszy park narodowy w Czechach, utworzony dopiero w 2000 roku. Jest malutki, ma bowiem niespełna 80 km kwadratowych. Niewielki, ale już od pierwszych metrów chwytający za serce! Z każdym zakrętem, z każdym krokiem wzdychaliśmy i chwytaliśmy za telefony, by pstrykać zdjęcia bez końca. Przez te fotki osiągnęliśmy rekord w żółwiowym tempie!

Podziwialiśmy przedziwne kształty piaskowca uformowane przez naturę i maszerowaliśmy czerwonym szlakiem, by dotrzeć do głównego celu naszej wędrówki, czyli Bramy Pravčickiej. Jest to największy skalny łuk w Europie. Skalny most ma rozpiętość 27 metrów, a wysokość otworu wynosi 16 metrów. Trzeba przyznać… Robi wrażenie! Tuż przy nim znajduje się letnia mini rezydencja zbudowana w 19. wieku – Sokoli Hnizdo, obecnie działająca jako muzeum i restauracja. Stamtąd nie mamy akurat dobrych wspomnień, ponieważ dookoła unosi się smrodek kanalizacji i trzeba było czym prędzej uciekać. Fuj!

Potem zachwycaliśmy się widokami, które zapewniały vyhlídky, czyli punkty widokowe. Wdrapywaliśmy się po setkach schodów na skalne pasaże, mostki, wieże i tarasy. Dalej czekało nas ponownie kilka kilometrów leśnego spaceru pośród krasnoludkowych głazów. Można się tu poczuć jak w bajkowej krainie! Wcale byśmy się nie zdziwili, gdyby zza skały wyskoczył parszywy troll i zażądał opłaty za dalszą wędrówkę!

I tak dotarliśmy do miasteczka Hřensko, by wkroczyć na żółty szlak, który prowadził wzdłuż rzeki Wąwozem Edmunda. Ściany wąskiego kanionu mają po 150 metrów wysokości i otaczały nas z każdej strony. Dookoła paprocie, głazy i nawet ciemne skalne tunele. Wielką atrakcją okazała się flisacka przeprawa przez rzekę Kamenice. Rejs zajął prawie 20 minut, a cudowny pan flisak snuł opowieści o skalnych potworach w przedziwnej mieszance polsko-czeskiego języka. Była tez niespodzianka – Czeska Niagara! Czyli sztuczny wodospad wyzwalany przez flisaka po pociągnięciu za linę. Oj, było dużo radochy!

Wycieczka okazała się nadzwyczaj udana! To nic, że nogi bolą, że późno dotarliśmy do domu! Chyba tam jeszcze wrócimy! A naszą wyobraźnią zawładnęły tajemnice, zakamarki i skarby ukryte zapewne pośród labiryntów Czeskiej Szwajcarii. Polecamy Wam wszystkim taką wyprawę! Może jutro? Kto ma ochotę?

Twój komentarz

Pola obowiązkowe *.