Search
Search Menu

LAS, BŁOTO, DESZCZ… I GĄBKI NA OTARCIE ŁEZ… ŁEZ SZCZĘŚCIA, BO GENERAŁOWA USTRZELIŁA PUDŁO ;)

Podczas jednego (z wielu 🙂) gościnnego posiłku regeneracyjnego u Hutasów, Ania Kuchnia rzuciła hasło: Półmaraton Wągrowiec – Skoki. Ze wsi do wsi, po linii prostej, płasko jak po stole. Lokalizacja: rzut beretem od naszych przyjaciół Króli. Przygotowanie ambitne, apetyt na życiówkę – przecież płasko itp. Trener szybko mnie oświecił… Prosto, więc… albo z wiatrem, albo pod wiatr – biegaczowi oczywiście zawsze pod 🙂. Płasko, ale…. po czym? Ja nie wiem, wróżka czy co? Jak zwykle, miał rację. Tydzień piękny, sobota idealna, a w niedzielę – leje!
Start z Wągrowca – leje! Ruszamy – jeszcze bardziej leje, ale trzymam się planu 🙂. Już równo biegnę, już równo zmoczona, dam radę! Jasne 🙂. Po 5 km wpadamy do lasu. Piękny, bukowy, kolorowy – no i to by było na tyle zalet. Błoto jak szlag! Mokro, ślisko, liście na drodze, więc co chwilę się o coś potykam, rozciąganie niekontrolowane:) ale walczę! Generał – luz w gaciach i zwiedzaczek, a ja na wojnie. Jak mnie już ten las sponiewierał i wypluł, to już wiedziałam, że czas na zmianę trybu sportowego na rekreacyjny. Za lasem pola, wiatr hula, nogi ciężkie, tylko Generał jak tygrysek plumka i spaceruje. Truchtam i myślę o tym i o tamtym… Zgubiłam jeden km. Myślałam, że to 19 a to 20 km – nieźle odpłynęłam 🙂
Meta! Natka krzyczy – jesteś trzecia! Z takim czasem??!! Drożdżówka i woda w garść, medal na szyję i byle zdjąć te mokre ciuchy.
Prysznic z gorącą wodą, kawa, herbata, syty posiłek, ciepła sala sportowa, na której cała banda uśmiechniętych ludzi. Świetna organizacja! Podium, puchar, nagrody, radość! Czas? – no cóż, ostatnio „potrzebuję jeszcze 5 min” przykleiło się do mnie jak rzep – chyba czas się ogarnąć 🙂. Za rok tam wrócę i się poprawię. Już wiem, ile się biegnie przez las, przez las, przez las…. Jak rozłożyć siły, co za zakrętem. Mam najlepszych kibiców na świecie! Tych na żywo i tych trzymających kciuki na odległość. No i oczywiście wsparcie techniczne na trasie jak nikt 🙂! Na mecie też! Izotonik z przyjaciółmi, tylko jeszcze ten wiatr…

Twój komentarz

Pola obowiązkowe *.