Search
Search Menu

Międzynarodowy bieg po plaży – czyli nadmorski zwiad Reglowy

W naszym rocznym kalendarzu biegowym, rozpoczynając długo oczekiwany urlop, znajduje się nadmorski bieg po plaży. Do Jarosławca przyjechaliśmy już w piątek rozpoczynając swój długo wyczekiwany urlop. Jak co roku podczas tego biegu, którego tradycją jest start o godz 12.00 w pełnym słońcu, tak tegoroczna pogoda nie dawała nadziei na żar z nieba. Deszcz, silny wiatr i wzburzone morze(które zabrało 2/3 plaży) nie rokowało na fajną imprezę. Okazało się jednak, że w dzień zawodów oprócz silnie wiejącego wiatru oraz faktu, że morze nie udostępniło do końca plaży dla biegaczy to jest cień nadziei na promienie słoneczne.
Dzień przed biegiem poszliśmy ze znajomymi odebrać pakiety i rozdać ulotki naszych biegów organizowanych w ramach Izerskiego Weekendu Biegowego. Podczas odbierania pakietów spotkaliśmy Pana Jacka Fedorowicza, który też postanowił uczestniczyć w tym przedsięwzięciu. Założenie na bieg było jedno – zmęczyć się, i w tej kwestii świetnie pomogła nam pogoda. Szczególnie na odcinku plaży, gdzie wiał bardzo mocno północno-zachodni wiatr czyli „biegaczowi zawsze w ryj”. Opisując to trochę bardziej obrazowo, po wbiegnięciu z lasu na plażę stawiało nas w pion. W związku z tym swoje wcześniejsze założenia trzeba było szybko zweryfikować, żeby starczyło sił na drogę powrotną. Dlatego też nie można było walczyć na siłę z warunkami pogodowymi, ale też nie można było dopuścić żeby inni zawodnicy uzyskali nad tobą przewagę uniemożliwiając późniejszą rywalizację. W stosunku do lat ubiegłych, na plaży nie było żadnego dopingu ze strony kibiców,
po prostu kibiców nie było.
Po wybiegnięciu z plaży w nogach poczuło się trudy wcześniejszej walki. Nogi stały się trochę jakby wiotkie i nagła zmiana podłoża spowodowała chwilowe zachwianie. Całe szczęście tutaj kibice dopisali i doping zachęcał do dalszego biegu. Szczególnie pomocne są dzieci, które uczestniczą
w koloniach i wszelkiego rodzaju obozach. Ponadto wiedząc, że to już jest droga powrotna i na tzw. „lotnisku” temperatura nie będzie zabijała oraz tego, że na mecie (Weganie niech nie czytają tego fragmentu) czeka pieczone prosię, grochówka i piwo jeszcze bardziej motywowało do szybszego ukończenia biegu. Bieg ukończyliśmy z uśmiechem na ustach ale również z poprawą swoich wyników z zeszłego roku.
Gdy większość biegaczy kończyła dystans 15 km, w nagrodę wyszło oczekiwane słońce,
i czekając na dekorację oraz losowanie nagród chciało się zatrzymać te chwilę jak najdłużej. Niestety nie dane nam było wylosować nagród, które organizator przygotował, ale w miłej atmosferze spędziliśmy resztę popołudniowego słonecznego dnia. Teraz już tylko pozostaje trochę odpocząć nad naszym morzem poprawiając swoją wydolność oddechową, wdychając jod oraz stosując kąpiele krioterapeutyczne ze względu na temperaturę wody.

Twój komentarz

Pola obowiązkowe *.