Wow! Super! Właśnie na to liczyliśmy! Pojechaliśmy trenować nad morze i co się stało??? No co??? Co leci z nieba??? Śnieg oczywiście! Można powiedzieć nawet, że wielka kupa śniegu! Do południa wprawdzie jeszcze nieco nieśmiało sobie prószył, ale wieczorem rozhulał się maksymalnie! Na jutro zatem planujemy biegi narciarskie, zjazdy w stylu ekstremalnym, a dla ambitnych skoki narciarskie z góry Kawczej!
A tak serio, serio to dziś było rozbieganie, gdzie kogo oczy poniosły. Jedni polecieli na żubry, inni nad Jezioro Turkusowe, a Dobek poleciał do Lidla. Ekipa tropiąca jeziorko z rozczarowaniem ujrzała zamarzniętą taflę i marzenia o wód błękicie legły w gruzach.
Potem nasi trenerzy z lubością dręczyli nas na stadionie, gdzie kazali nam biegać rytmy. Słychać było dzikie nawoływania: „Biodra do przodu!”, „Pracuj rękami!”, „Kolana wyżej!”. A my, niczym szkapa Łysek z pokładu Idy, wytężaliśmy się z całych sił, by sprostać wyzwaniu!
Popołudnie spędziliśmy na hali brykając przez płotki i miotając piłkami lekarskimi. Jest moc! Czujemy jak nam puchną mięśnie, bicepsy rosną, a kaloryfera na brzuchach dziewczyn pozazdrościłby sam Schwarzenegger!
Wieczór zakończyła jazda figurowa na świeżym śniegu oraz dzikie harce w parku! Cudowne dni, cudowna zabawa, cudowna ekipa!