Search
Search Menu

ORLEN, ORLEN I PO ORLENIE…

Wszyscy trzymaliśmy mocno kciuki za sukces Ali w Orlen Warsaw Marathon! Jednak królewski dystans pokazał, jak bardzo jest nieprzewidywalny. Pokazał, że idealne na pozór ułożenie wszystkich klocków, może spowodować efekt domina, a w efekcie przynieść rozczarowanie zamiast radości.
Przeczytajcie relację Ali i nabierzcie respektu i szacunku do maratonu. Bo tam na tych 42 kilometrach rozgrywa się wojna!!! Zaczynamy! – Orlen, Orlen i po Orlenie…

Przygotowania, odliczania, plany, a na koniec okazało się, że maraton jest bardziej nieprzewidywalny niż nasz syn. No dobra… Od początku!

W piątek wystartowaliśmy z Prezesem, Perfekcyjną Panią, opracowaną strategią, wielkimi walizkami wsparcia i wygraną dwunastoletnią edukacyjną wojną. Ło matko jaka byłam szczęśliwa!

W sobotę odebraliśmy pakiety, spotkaliśmy kilkoro VIP-ów (jak się z VIP-em spaceruje w takim miejscu to tak jest ), kupiłam nową czapeczkę – czaiłam się na nią długo – i nowiuśkie, szybkie skarpety. Może te skarpety zawiodły??? Mówił Tomasz: nie biegnij maratonu w nowych! Makaron zjedzony, prognozy pogody sprawdzone – miało być 6 stopni w nocy i 17 w dzień z chmurkami – chyba w Suwałkach!

Niedziela rano… Gdzie te chmurki??!!! Lecimy. Ja, Szybki Joe i Generał. Powiem tak… Pierwszy raz pamiętam trasę maratonu na pierwszych 15 kilometrach. Zawsze byłam skupiona na hamowaniu i do 20 km miałam luz i myśli „przereklamowany ten maraton”.

Tym razem na 20 km posypało się wszystko! Nie będę się tu rozpisywać, co, dlaczego i takie tam ble ble ble. Nie zeszłam z trasy, bo nie umiem! Łatwiej mi było na trasie niż w metrze. Szłam z całym tłumem walczących. Jak to mawia tata Ani K. – miałam siłę, ale nie miałam prędkości. 20 km przemyśleń, strategii na odcięcie pępowiny.

Dobek, który jest najlepszym kibicem na świecie, wspierał mnie w mojej decyzji – dzięki! Masz u mnie ciasto czekoladowe! Perfekcyjna, która spisała się na medal i cierpliwie czekała na 39 kilometrze. Przyjaciele na ostatniej prostej – przysięgam, nikt nie miał takiego powitania! Jak oni się darli! Dobrze mieć brata , dwóch. Mąż, który na koniec z wrażenia, pożegnał się nie z tą żoną! Dumna Sylwia z dziećmi – powiedziała, że za rok też chce biec maraton – szalona! Dlatego biegam maratony.

Ale nie jest tak różowo… Mam cholernego kaca moralnego. Umówiłam się na 30 kilometrze na wojnę, a nie na spacer z trenerem – Prezesem. Spóźniłam się na metę o prawie godzinę – wiecznie się nie wyrabiam, ale tu trochę przesadziłam!

Podsumowanie… Z dwóch wojen zaplanowanych na jeden tydzień , wygrałam tę ważniejszą dla mnie. Nadal jestem szczęśliwa, choć bez rekordu. Nie wywalili mnie z klubu i nadal wspierają – znaczy prawdziwi przyjaciele! Prezes widzi potencjał – przynajmniej tak mówi – i mamy już nowy plan! Więc… głowa do góry, cycki do przodu, jakie by nie były , będzie dobrze!

Twój komentarz

Pola obowiązkowe *.