Niedługo przed nami roztrenowanie. Ale wciąż jeszcze startujemy i nawet zdarzają się życiówki. Poczytajcie, jak nasz Szybki Joe miał sobie truchtać w zawodach, a poleciał jak szalony i co z tego dalej wynikało!
3 listopada wraz z klubową koleżanką Karoliną udaliśmy się na 4. RST Półmaraton Świdnicki. Pogoda była raczej „barowa”, a nie na jakieś bieganie! Jeszcze po drodze słowa otuchy od naszego Generała: „pojechały charty do Świdnicy pobiegać turystycznie, ja już się nic nie odzywam!” Chyba przeczuwał że się coś święci!
Przed startem oczywiście dylemat: w czym biegniemy, bo pogoda dość kapryśna. Po doborze garderoby udaliśmy się na start. Plany na bieg były następujące: biegniemy turystycznie, byle do przodu. Koniec sezonu, więc i sił już niewiele.
Start! I poszliśmy do przodu. Na początku, jak nigdy, bieg spokojny, na luzie, bez żadnych szarpań. Na 7 kilometrze nawet trochę zwolniłem, żeby poplotkować ze znajomym. Nic nawet nie zapowiadało, że coś się wydarzy. Po prostu nuda, dłużyzna, nic się nie dzieje. Jednak na 13 kilometrze coś się zmieniło. Po szybkich obliczeniach uznałem, że jeśli trochę przyspieszę, to mam szansę jeszcze na koniec sezonu zrobić życiówkę! A ponieważ naprawdę noga dobrze podawała, więc szybko wcieliłem swój pomysł w życie! Trochę ryzykownie, bo ostatnie kilometry musiałem biec poniżej czasu życiówki na dychę! I choć trasa w Świdnicy do łatwych nie należy, to co roku biega mi się tu rewelacyjnie.
Pokonując kolejne kilometry po 4:40, 4:36, 4:35 zbliżałem się do mety. Ostatni kilometr po 4:27 i meta! Patrzę na zegarek i … jest życiówka!!! Jeszcze tylko czekam na czas oficjalny. 1:42:25 to mój nowy rekord! Za chwilę wpada na metę Karolina i okazuje się że i jej niewiele brakło do życiówki.
Po wzajemnych gratulacjach i uzupełnieniu płynów powstało pytanie: co my teraz powiemy Generałowi??? Mieliśmy biec turystycznie, a wyszło jak zwykle! Powiemy tak… Generale! Jakby się wszyscy słuchali, to by było nudno! A tak dostarczamy rozrywki i siwych włosów na głowie!
Oczywiście za rok znów jestem w Świdnicy. Polecam ten bieg bardzo, bo choć o kibicach nic nie pisałem, to tak kibicują, że sami musicie to zobaczyć i usłyszeć!