Search
Search Menu

REGLE NA PLAŻY

Lipiec oznacza jedno – hajda nad morze! Słońce, piasek i wiatr we włosach – kocha to każdy. Bałtyk  najbardziej wielbi nasz Generał wraz z małżonką. Generałowa nawet oznajmiła wszem i wobec, że nie wraca, że nas nie kocha, że tam zostaje… Na szczęście Generał tupnął nogą, zarządził musztrę, zagroził karcerem i nasza Alutka potulnie wróciła, by kontynuować treningi w Jakuszycach. A Generał zasiadł, zadumał się i gęsim piórem spisał relację z zawodów.

Każdemu w ciągu roku jest potrzebny reset i dla nas takim resetem jest coroczny bieg po plaży w Jarosławcu. Nie jest to bieg, do którego specjalnie się przygotowujemy. Traktujemy go raczej jako dodatek do naszego weekendowego wypadu nad morze, ale bardzo polecamy. Świetna atmosfera i dobra organizacja (choć w tym roku organizatorzy zapewnili nam nadwyżkę trasy o około 600 m).

Do Jarosławca wyjechaliśmy w piątek po północy i z małymi przygodami dotarliśmy około godz. 9:30 na miejsce. Następnie wyruszyliśmy zobaczyć, czy coś się zmieniło przez ostatni rok w mieście, na plaży oraz zakupić świeżą rybkę prosto z kutra na wieczór. Pakiety startowe odebraliśmy późnym popołudniem i rozpoczęliśmy proces powolnego „nawadniania”, który zakończył się późnoooo….. A potem było już rano!

W porannych promieniach słonecznych zjedliśmy śniadanie omawiając taktykę biegu, lecz nie nakręcając się zbytnio, żeby nie powodować jelitowych ruchów robaczkowych, które często się zdarzają przed ważnym startem. Następnie poszukiwania koszulek, skarpetek, agrafek i innych akcesoriów niezbędnych biegaczowi. Ponadto przeczesywanie grzywek, kręcenie loków, zaklejanie i smarowanie wrażliwych partii ciała, gdyż na plaży w piachu i słońcu wszystko może się zdarzyć.

Wyjście z campingu miało nastąpić o godzinie 11:00. Ale jak zwykle było małe około piętnastominutowe przesunięcie w czasie, tak zwana „kobieca dziura czasoprzestrzenna”, czyli: jestem gotowa – daj mi 5 minut. Następnie była rozgrzewka w podgrupach oraz samodzielnie, obserwacja innych biegaczy i poszukiwanie znajomych z poprzednich lat.

Punktualnie o 12:00 czyli w samo południe nastąpił start, który początkowo jest dość wąski i trzeba się trochę rozpychać, lecz nie ma aż takich tłumów i po niespełna 1 km można złapać swoje tempo. Na 5 km skręcamy na plażę, na której w tym roku o dziwo wiało trochę w plecy, a więc bieg był całkiem przyjemny, pomimo piasku wsypującego się w buty i fal, które wytrącały z rytmu zalewając stopy. Na 9 km podbieg do wyjścia z plaży i powrót przez las i „lotnisko” do Jarosławca.

Bieg można podzielić na trzy części tj pierwsza umożliwiająca (pomimo podbiegu) rozkręcenie nóg i uzyskanie dobrego tempa biegu. Następnie zmiana podłoża na piasek i krzywiznę na brzegu oraz trzecia część, gdzie znów następuje zmiana podłoża (i uwierzcie, ale nogi potrafią to odczuć) i walka ze swoimi słabościami.

W tym roku znajomi, którzy zdecydowali się pobiec, ukończyli ten bieg bardziej lub mniej zadowoleni ale wszyscy byli bardzo zadowoleni z wyjazdu nad nasze morze. Najbardziej chyba była zadowolona Alicja, bo poprawiła swój wynik z poprzedniego roku oraz wygrała zegarek w losowaniu.

Podsumowując: każdemu polecamy wybrać choć jeden bieg w ciągu roku, który należy przebiec dla przyjemności, spędzając przy tym doskonały czas w towarzystwie przyjaciół. Taki reset naprawdę jest potrzebny!

Twój komentarz

Pola obowiązkowe *.