Search
Search Menu

SZTAFETA SZYBKIEGO JOE

Poczytajcie dziś sobie o biegowej pasji Józka. To dopiero jest miłość do biegania!

Jak co roku ładowanie baterii zaplanowaliśmy nad jeziorem Głębokie, w miejscowości o tej samej nazwie. Jakoś spodobało się nam to miejsce i nie wyobrażamy sobie wakacji, żeby tam pojechać choć na parę dni.

Pogoda wymarzona! Rowery wodne, kajaki i oczywiście kąpiel w jeziorze, bez żadnego ryzyka o jakieś sinice czy tym podobne bakterie. Wieczorem oczywiście ciężko zarobione pieniądze szły na różnego rodzaju gry.

28 lipca na terenie ośrodka przewidziane były zawody biegowe. 19 Maraton sztafet. Oczywiście wcześniej wiedziałem o tym wydarzeniu, ale zapisać się już nie było można, no i oczywiście nie miałem drużyny. W biegu uczestniczyły pięcioosobowe grupy i trzeba było przebiec dystans maratonu czyli 35 okrążeń wokół ośrodka. Na początku każdy uczestnik musiał przebiec cztery okrążenia, a później jak tam kto chciał, byleby w sumie wyszło 35 kółek.

Oczywiście jeszcze biuro zawodów dobrze się nie rozłożyło, a ja już męczyłem organizatorów jaki ja to jestem piękny i wspaniały, i że bardzo chciałbym wziąć udział w biegu. Ustaliliśmy, że jeżeli którejś z drużyn braknie zawodnika, to postarają się mnie tam wcisnąć. Zostawiwszy swoje namiary udałem się na plażę zażywać kąpieli.

Czas mijał, a tu żadnej informacji! Do startu niewiele czasu i jak na złość wszyscy dojechali. No cóż… idziemy obejrzeć start. Nagle komunikat, że potrzeba jednego do drużyny! Spiker jeszcze nie zdążył skończyć komunikatu, a ja już stałem zwarty i gotowy w biurze zawodów!

Po chwili okazało się, że cała grupa się rozsypała, bo nie dojechało dwóch zawodników i odpuścili sobie. Tylko dzięki pani z biura zawodów (którą serdecznie pozdrawiam!) na szybko skompletowano drużynę. I tak powstała ekipa nazwana „Na ostatnią chwilę” składająca się z ludków, którzy pierwszy raz się widzieli! Ale wszystkim bardziej chodziło o zabawę niż o rywalizację.

Po losowaniu okazało się, że mam czwartą zmianę, więc spokojnie udałem się przebrać w odświętny strój. Po powrocie na start okazało się, że z całej drużyny tylko ja czynnie uprawiam bieganie! Zenek uczy salsy i tylko od czasu do czasu jeździ na rowerku. Jarek wraca do biegania po czterech latach nicnierobienia. Joanna pływa, a kuzyn Asi biegł, bo chciał.

Po pierwszej zmianie byliśmy ostatni i już tylko sukcesywnie powiększaliśmy stratę do przedostatnich. Ostatnie okrążenia to na trasie już tylko my, ale nie poddaliśmy się i biegliśmy do końca. Ostatnie dwa okrążenia przypadły w udziale mi i szczerze powiem, że nie wiem, czy nie dostaliśmy więcej braw za ukończenie niż ci, co przybiegli pierwsi!

3:48 i coś tam… z takim wynikiem ukończyliśmy maraton. 22 minuty za przedostatnimi. Ale liczy się tylko zabawa! Jak się uda to za rok znów stawiamy się z ekipą na starcie Maratonu Sztafet. Chyba, że wprowadzą limit czasowy.

Impreza super! Oczywiście dzięki nam lekko się przedłużyła. A może w przyszłym roku TS Regle wystawi swoją drużynę? Warto przemyśleć!

Twój komentarz

Pola obowiązkowe *.