Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami i za wąską ścieżką mieszkał sobie biegacz. Zwał się Szybki Joe i śmigał w barwach TS Regle. Dnia pewnego postanowił spróbować swoich sił na królewskim dystansie. Jak postanowił tak zrobił. Przy pomocy sztabu szkoleniowców pilnie trenował, aby w pełni przygotowanym stanąć na starcie Orlen Warsaw Marathon. Szybki Joe śle nam depeszę następującej treści…
Do Warszawy wyruszyliśmy już w piątek, mając w planach zwiedzanie zabytków Warszawy i spokojny relaks przed startem. Pakiet startowy odebrany, nowinki sportowe obejrzane i na Warszawę!
W dniu startu ostatnie uwagi Generalicji i wolnym krokiem udaliśmy się na start. Serce wali, ludzi morze i pytanie czy dam radę??? W końcu to nie dziesiątka, ani półmaraton, tylko 42 kilometry z hakiem! Dystans, który biegnę po raz pierwszy. Dystans, który nie wybacza błędów, a wręcz przeciwnie – obnaża nasze nieprzygotowanie. Miałem okazję podczas biegu widzieć ludzi schodzących z trasy. Słońce i silny wiatr, zwłaszcza w drugiej części dystansu, nie ułatwiały biegu.
Ruszyłem… Pierwsze kilometry spokojnym zakładanym tempem za Generalicją. Co parę kilometrów Dobek dawał znać, że jest z nami. Po 20 kilometrze urwałem się spod opieki generałów i już sam biegłem w kierunku mety. Czułem, że dam radę. Biegnie mi się dobrze, żaden wiatr ani słońce nie doskwierają tak mocno i choć nie miałem żadnych założeń na bieg, to po raz pierwszy uznałem, że mój pierwszy maraton mogę ukończyć poniżej 4 godzin.
Tak było do 37 kilometra. I nie ściana ani brak siły, tylko skurcz łydki przekreślił plany. I choć wiedziałem, że do mety i tak dobiegnę, to ostatnie kilometry pokazały, jak ważne jest przygotowanie i upór biegacza. Na około 40 kilometrze dobiegł do mnie Generał i już wspólnie doczłapaliśmy się do mety.
04:03:31 – z takim czasem ukończyłem pierwszy mój maraton. Jestem z siebie dumny. I choć nie złamałem czterech godzin, to jednak wiem, że po czterdziestce można przebiec pierwszy maraton!
Jest apetyt na nowe życiówki i bieganie. Dzięki moje Słońce, Artur, Dzieciaki i oczywiście dziękuję całej bandzie z TS Regle za wsparcie i kibicowanie oraz wszystkim za kciuki i wiatr w plecy!