Co jeszcze się działo w weekend? Perfekcyjną znów nosiło tu i tam. Niby to Starsza Pani po Trzydziestce, a wszędzie jej pełno! Zobaczcie, gdzie była tym razem!
Do wyjazdu do Jawora skłoniła mnie impreza pod hasłem Wegetariada. Kusiły mnie wegańskie przysmaczki, a bieg miał być tylko dla frajdy.
Okazało się, że Bieg o Złotą Marchew to kameralne zawody. Bez numerów startowych, bez pomiaru czasu, dwie pętelki wąskimi dróżkami po parku. Medale cudowne! Marchewki na wstążeczce wieszane na szyi przez małych wolontariuszy. A na mecie na zmęczonych zawodników czekało też marchewkowe ciasto i marchwiowy soczek. Prawdziwy Marchewkowy Bieg!
Odliczanie… Start! Zanim się zorientowałam, wszyscy pomknęli jak szaleni do przodu! No helloł! Ale, że co? Ja prawie na końcu zostałam??? Za tym tłumem unosił się już tylko tuman kurzu! Więc nie było rady, trzeba było rozpocząć pościg! Mały podbieg, szutrowa ścieżka po wałach, wąska dróżka, zbieg, chodnik prowadzący do mety, a potem drugie okrążenie. Łącznie tylko 2,2 kilometra.
Ci, którzy wyrwali do przodu zaczęli powoli tracić siły. Myk, jedna osoba został za mną. Hyc, znów kogoś wyminęłam. Biegło się fajnie, a zimny wietrzyk chłodził. Znów wyprzedziłam jakąś dziewczynę. Uff! Zaraz końcówka, ostatnie kilkaset metrów. Siły jeszcze są, więc postanawiam powalczyć na finiszu i przegonić jeszcze jedną panią. Uciekam jej ile sił, widzę już metę!
A na mecie organizator oznajmia mi, że jestem trzecią kobietą. Podium??? Ale niespodzianka! Dostaję marchewkowy medal, kubek soku i jest wielka radość! Potem dekoracja w swojskiej atmosferze, a fotoreporterów było więcej niż na niejednych wielkomiejskich zawodach!
Pobiegałam, pobiegałam, a wegańskie atrakcje przecież czekają! Festyn w jaworskim parku to koncerty, degustacja bezmięsnych przysmaków i rozmaite warsztaty. Podjadłam tego i owego, kupiłam wegańskie ciasta, posłuchałam muzyki.
Ale największa frajda była na koniec – lody naturalne, wszystkie wege! Rozmaitość smaków kusi i oszałamia! Które wybrać? Zdecydowałam się na kokosowe i bananowe ze szpinakiem. I to było najmilsze i najsmaczniejsze zakończenie tej przygody! Pycha!
Fotki własne i jawor24h.pl