Yes, yes, yes! Już tydzień „bawimy się” w Międzyzdrojach! Trenujemy, biegamy, upadlamy się, by jak najlepiej wykorzystać ten razem spędzony czas.
Dzisiaj wyruszyliśmy na leśne ścieżki, by upaćkać się w bagnie i przetestować ślady pozostawiane przez błoto na naszej odzieży. Karolina miała całe zachlapane spodnie, czyli dobrze jest! Jest wahadło! Perfekcyjna pozostała perfekcyjnie czyściutka, czyli znów się obijała!
Pod koniec rozbiegania zaliczyliśmy kilka rytmów, a potem odbyła się gonitwa do hotelu. 1:0 dla Perfekcyjnej! Ale Ryszard pociesza się, że też był w czołówce! Pojawiły się także nowe ksywki. Prezes samowładnie obwołał się samcem Alfa, więc nic nikomu nie musi udowadniać. Generała nazwaliśmy samczykiem Beta i mścił się na nas za to na popołudniowym treningu!
Obowiązkowe stało się morsowanie! Moczymy obolałe kopyta w bałtyckich mroźnych falach i liczymy na szybszą regenerację. Dziś dzielnie debiutowali Krzyś i Paliniak. Choć brzuchy czerwone mieli z zimna, wytrwali i wzbudzili entuzjazm wśród pań spacerujących plażą.
Popołudniowy trening przebiegał pod hasłem „Oto moja zemsta!”. Generał przygotował cykl wymyślnych skipów, wieloskoków, kroczków, hopek i salt, tak by wykończyć mięśnie naszych łydek! Oj, piszczeliśmy cieniutko! Natomiast wieczorem szydercy i okrutnicy oglądali film z owego treningu i zaśmiewali się w głos z naszych poczynań! Jedynie Jolanta ambitnie podeszła do tematu! Dzielnie ćwiczyła przed kamerą, korygowała błędy i analizowała pracę nóg i rąk. Ma dziewczyna parcie na szkło!!!
Jutro ciąg dalszy! Ciekawe, czy wszyscy wytrzymamy? Obciążenia są coraz większe, zmęczenie się nakłada, mięśnie coraz trudniej znoszą wysiłek. Ale humory wciąż nam dopisują i sił do wieczornej zabawy nikomu nie brakuje!